Komentarz do dokumentu: Kuliś (Orzeczenia)
Autor: dr Ireneusz Kamiński    Data dodania: 2008-09-06 20:45:45

I. Tło wydarzeń

29 czerwca 1998 r. Polskę zelektryzował telewizyjny apel wicemarszałka Sejmu Andrzej Kerna. Polityk powiedział, że jego 17letnia córka Monika została porwana i poprosił o pomoc w uzyskaniu informacji o jej losie. Jak się później okazało, Kern już 10 czerwca zwrócił się do prokuratury, wskazując personalia rzekomych porywaczy. Byli to państwo Gąsior. Ci wyjaśnili, że zarzut porwania jest nieprawdziwy, bo córka polityka uciekła z ich synem, a jej sympatią.

Doszło jednak do przeszukania domu państwa Gąsior, na ich telefonie założono podsłuch, więcej oboje zostali zatrzymani, a następnie tymczasowo aresztowani. Po ujawnieniu tła rzekomego porwania śledztwo zostało przeniesione z Łodzi do Poznania. Niebawem je umorzono jako niemające uzasadnienia. Wszczęto także postępowanie dyscyplinarne przeciwko prokuratorom, którzy podjęli decyzję o rozpoczęciu śledztwa.

II. Publikacja

Tygodnik „Angora”, wydawany przez spółkę, której właścicielem jest Miłosław Kuliś, opublikował 16 sierpnia 1992 r. wywiad z Michałem Pliseckim, adwokatem reprezentującym p. Gąsior. W rozmowie prawnik wypowiedział się niezwykle krytycznie o relacjach między państwem Kern a ich nastoletnią córką. Rodzice chcieli umieścić córkę w zakładzie psychiatrycznym, a później posłali ją do babki na wieś, by odseparować od swiata.

Adwokat podsumowywał: „można z tego wyciągnąć tylko jeden wniosek (Kernowie ICK) po prostu nie kochają córki”. W innym miejscu oznajmiano, że jest oczywiste, że Kern nadużył władzy, bo wykorzystując dostęp do mediów jako marszałek rozpowszechnił fałszywą informację. Adwokat powiedział wreszcie, że polityk dopuścił się kłamstwa, gdy informacje przekazane sądowi rodzinnemu przez jednego z parlamentarzystów przedstawił jako formalne żądanie ba-dań psychiatrycznych. Taki wniosek prawnik sam wszakże uznał za w pełni uzasadniony w sprawach rodzinnych. Psychologowie i psychiatrzy powinni ocenić stan zdrowia rodziców oraz ich córki.

Użyte w wywiadzie słowa stały się powodem wszczęcia postępowania dyscyplinarnego przeciwko Pliseckiemu przed organami adwokatury. Zakończyło się ono karą upomnienia, orzeczoną za złamanie reguł etyki zawodowej dotyczących stosunków między członkami palestry (Plisecki i Kernowie byli adwokatami).

III. Postępowanie sądowe

W 1995 r. Kernowie (rodzice i córka, która powróciła do rodzinnego domu) wnieśli pozew o ochronę dóbr osobistych, żądając publikacji przeprosin i zadośćuczynienia w wysokości 28 tysięcy złotych. Sąd wojewódzki w Łodzi uznał zasadność zarzutów, nakazując wydawcy, by przerosił za „bezkrytyczne zacytowanie całkowicie nieodpowiedzialnych twierdzeń” Pliseckiego mówiących o nadużyciu władzy i nazywających Kerna kłamcą. Takie twierdzenia musiały zaszkodzić dobremu imieniu i narazić polityka na utratę zaufania wyborców. Nie zgo-dzono się z pozwanym, że ten nie był zobowiązany sprawdzać prawdziwości słów zawartych w wywiadzie. Kwotę zadośćuczynienia zredukowano jednak do 8.500 złotych.

Sąd apelacyjny zmodyfikował treść przeprosin uznając, że zarzut nadużycia władzy mieścił się w granicach uzasadnionej krytyki. Społeczeństwo jest szczególnie wyczulone na przypadki przekraczania uprawnień przez osoby publiczne,

Kern sam upublicznił problem dotyczący jego życia rodzinnego, a dodatkowo krytyczna wypowiedź pochodziła od prawnika, a więc osoby, na której ocenie pismo mogło polegać bez konieczności poddania go dalszej weryfikacji. Wskazane racje nie mają już jednak zastosowania do tego fragmentu wywiadu, gdy marszałkowi zarzucono kłamstwo. Ta wypowiedź nie była opinią prawną. Miała się ponadto odnosić do „całości charakteru” Kerna, a nie do konkretnych jego słów. Nawiązywał do sfery zachowań rodzinnych, a nie publicznej aktywności. Zresztą dodawał sąd wypowiedzi dotyczące spraw rodzinnych, zwłaszcza stosunków rodziców i dzieci, są zawsze bezprawne, nawet jeśli odpowiadają prawdzie.

Wyrok podtrzymał następnie Sąd Najwyższy.

IV. Wyrok Trybunału

Skarżący zarzucił złamanie chroniącego swobodę wypowiedzi art. 10 Europejskiej Konwencji Praw Człowieka. Zarzuty opierał na kilku argumentach. Po pierwsze, polskie sądy uznały go za winnego rozpowszechniania zawartej w wywiadzie wypowiedzi innej osoby. W takim przypadku jedynie szczególnie mocne i przekonujące racje mogą uzasadniać ingerencję. Po drugie, przeprowadzony wywiad należy umieszczać w kontekście wydarzeń, jakim towarzyszył rzekomego porwania córki czołowej postaci politycznej kraju, które stało się przedmiotem zainteresowania mediów. Publikacja dotyczyła więc zagadnienia o niewątpliwym pu-blicznym znaczeniu. Po trzecie, zakwestionowane sformułowanie to ocena (sąd wartościujący), której prawdziwość nie może być wykazana.

Polskie sądy nie sprecyzowały, jakie okoliczności wydawca powinien przed publikacją zweryfikować. Po czwarte, wynik postępowania dyscyplinarnego przeciwko adwokatowi nie ma znaczenia dla oceny publikacji, bo orzeczenie sądu dyscyplinarnego zapadło w trzy lata po ukazaniu się wywiadu.

Władze polskie w postępowaniu ograniczyły się natomiast zasadniczo do wskazania, że swoboda wypowiedzi nie jest absolutna, a formułowane twierdzenia i oceny winny zostać wcześniej zweryfikowane. Podnoszono także, iż publikacja dotykała nie tylko polityka, lecz również jego żony i córki, a więc nie można jej uznać wyłącznie za wypowiedź polityczną.

Trybunał jednogłośnie orzeka, że Polska złamała art. 10. Do takiej konkluzji doprowadziło zastosowanie reguł utrwalonych w strasburskim orzecznictwie.

Najpierw trybunał wskazał na olbrzymie zainteresowanie mediów rzekomym porwaniem Moniki Kern, co polityk sam spowodował swoim apelem (par 44). Następnie przywołał jedną ze swoich „klasycznych tez” o tym, że polityk wystawia się świadomie i w nieunikniony sposób na publiczną kontrolę i musi wykazać „szczególnie wysoki stopień” tolerancji dla krytyki. Adwersarze polityka, zwłaszcza media, które wykonują funkcję „publicznego kontrolera”, są przy tym uprawnieni, by w czasie debaty posłużyć się pewną dozą przesady, a nawet prowokacji. Ale te zasady trybunał tradycyjnie odnosił do działań i wypowiedzi polityka związanych z pełnioną publicznie rolą. Tymczasem w rozpoznawanej skardze w grę wchodziły interesy prywatne.

Trybunał przyznał, że w centrum sprawy znalazł się spór w rodzinie Kernów. Co do zasady zagadnienia dotyczące stosunków między rodzicami i dziećmi należą do sfery życia prywatnego i rodzinnego, a więc należą do obszaru, który podlega ochronie również w przypadku polityków. Trybunał wskazał jednak, że sposób w jaki Kern rozwiązywał problemy życia rodzinnego, nadawały sprawie publicznego znaczenia. W takim przypadku życie pry-watne polityka stawało się ściśle związane z jego funkcją (par. 48).

Trybunał wyraźnie odrzucił przy tym pogląd polskich sądów, utrwalony w orzecznictwie, że wtargnięcie mediów w życie prywatne zawsze będzie bezprawne, nawet gdy podana informacja jest prawdziwa (par. 49).

Sędziowie przyznali, że określenia użyte w wywiadzie były prowokacyjne, nieeleganckie i brakowało im wrażliwości. Ale z drugiej strony nie można ich uznać za nieuzasad-niony osobisty atak, gdyż autor wypowiedzi poparł swoje stwierdzenia wyjaśnieniem (par. 50). Należy też uwzględnić ocenny charakter wypowiedzi (par. 51) i fakt, że w dyskusji politycznej „inwektywa często rozlewa się na sferę osobistą” (par. 52). Ten ostatni koszt należy zaakceptować, bo „takie są losy polityki i wolnej dyskusji wokół idei”.

Wreszcie trybunał zauważył, że sankcje spotkały skarżącego za publikację twierdzeń innej osoby zawartych w wywiadzie. W takim przypadku ingerencję mogą usprawiedliwić jedynie niezwykle mocne powody. Identyfikacji ich zabrakło w wyrokach polskich sądów (par. 53).

Poza stwierdzeniem złamania art. 10 trybunał przyznał skarżącemu 2200 euro tytułem zadośćuczynienia za szkody materialne (równowartość 8.500 złotych zasądzonych na rzecz Kernów), 5 tysięcy euro zadośćuczynienia za szkody niematerialne oraz 4760 euro jako zwrot kosztów i wydatków sądowych.

V. Komentarz

Skarga Mirosława Kulisia to drugi wyrok dotykający głośnej przed laty „sprawy Kernów”, która stała się nawet kanwą dla filmu fabularnego („Uprowadzenie Agaty” Marka Piwow-skiego). Wcześniej na wokandę trybunału trafiła sprawa Izabela MalisiewiczGąsior przeciwko Polsce, też zakończona jednomyślnym werdyktem o naruszeniu art. 10 (Skarga nr 43797/98, wyr. z 6 kwietnia 2006 r., niepubl).

Na początek refleksja ogólnej natury. Sąd apelacyjny „poprawił” wyrok sądu pierwszej instancji, starając się zastosować strasburskie reguły, niemal nieobecne we wcześniejszym wyroku. Zauważył więc, że polityk wystawia się na kontrolę i musi ją tolerować, dopatrzył się w słowach o nadużyciu władzy uzasadnionej krytyki. Ale równocześnie w apelacji pominięto wypracowane przez trybunał zasady dotyczące możliwości sankcjonowania wydawcy (dziennikarza) za publikację wypowiedzi innej osoby zawartej w wywiadzie. Taka ignorancja na temat strasburskich zasad bądź ich zignorowanie jest istotną wskazówką dla trybunału, że krajowe orzeczenie nie spełnia konwencyjnych standardów. Nie wystarczyło więc częściowe „ustrasburgowienie” dokonane w apelacji. Nadal wyrok obarczony był poważną wadą. Już ona wystarczała niezależnie od innych powodów do uznania, że art. 10 został złamany. Nieprzypadkowo więc argumentację przedstawioną przez skarżącego otwierało pominięcie reguł dotyczących ochrony podmiotu publikującego wypowiedź pochodzącą z wywiadu z inną osobą i odpowiednio rygorystycznych wymogów uprawniających wyjątkowo do ingerencji (Taka gradacja zarzutów jest zapewne zasługą pełnomocniczki skarżą-cego, Anny Wyrozumskiej, świetnie znającej strasburskie orzecznictwo profesor prawa międzynarodowego publicznego na Uniwersytecie Łódzkim).

Wyrok w sprawie Kubisia wpisuje się w serię kilku już orzeczeń dotyczących naszego kraju, gdzie trybunał konstatował nieodrobienie przez polskich sędziów „strasburskiej lekcji”. W wyroku Dąbrowski przeciwko Polsce trybunał wprost wskazał, że nieuwzględnienie kon-trolnej roli mediów przez krajowe sądy stanowi okoliczność przemawiającą za naruszeniem art. 10 (Skarga 18235/02, wyr. z 19 grudnia 2006 r., niepubl., par. 35). W sprawie Kwiecień przeciwko Polsce wytknięto nam pominięcie zasady, że zakres krytyki w stosunku do polityka jest szerszy niż osoby prywatnej (Skarga 51744/99, wyr. z 9 stycznia 2007 r., zostanie opubl. w ECHR, par. 52). Niewielką pociechę stanowi fakt, że w innych pokomunistycznych demokracjach występują podobne zaległości (Przykładowo Lepojić przeciwko Serbii, skarga 13909/05, wyr. z 9 grudnia 2007 r., niepubl., par. 78, gdzie trybunał oceniał orzeczenie, w którym zawarto pogląd, że dobre imię oraz godność polityka mają większe znaczenie niż „zwykłej osoby”.

Raz na wokandzie trybunału znalazł się także niezwykły przypadek, gdy sądy krajowe nie podjęły jakiejkolwiek analizy publikacji i trudu uzasadnienia wyroku, ograniczając się do przywołania przepisów i stwierdzenia, że doszło do łącznego zniesławienia prezydenta, podważenia bezpieczeństwa państwowego oraz integralności terytorialnej (Kommersant Moldowy, skarga 41827/02, wyr. z 9 stycznia 2007 r., niepubl., par. 36-38).

Musi też uderzać, że polskie wyroki, które trybunał zazwyczaj jednogłośnie zakwestionował, nie pochodziły z okresu bezpośrednio po związaniu się konwencją, gdy standardy wynikające ze strasburskiego orzecznictwa nie zostały jeszcze przyswojone, lecz orzeczenia te zapadły już po kilkuletnim obowiązywaniu konwencji i zostały potwierdzone przez Sąd Najwyższy.

Sprawa Kubisia była w „strasburskich kategoriach” prosta. Znajdowało w niej zastosowanie wiele ugruntowanych tez, które samodzielnie, a tym bardziej łącznie, przemawiają za niezgodnością ingerencji z konwencją. Po pierwsze, sankcję wymierzono w następstwie postępowania podjętego przez polityka, który musi akceptować, że wybierając swoją profesję wystawia się na szeroką kontrolę i krytykę taka sytuacja to naturalne w demokracji ryzyko zawodowe polityków (Lingens przeciwko Austrii, skarga 9815/82, wyr. z 8 lipca 1986 r. (skład plenarny), Series A. 103, par. 42).

Po drugie, publikacja dotyczyła zagadnienia mającego publiczne znaczenie, a wówczas zakres krajowych uprawnień ocennych, zwanych krajowym marginesem ocen, jest niezwykle wąski. Inaczej mówiąc, w przypadku takiej kategorii wypowiedzi (publikacji) powstał już na naszym kontynencie wspólny europejski standard, niezwykle ochronny w stosunku do swobody wypowiedzi. W konsekwencji kontrola ingerencji sprawowana przez trybunał jest niezwykle rygorystyczna i drobiazgowa (Thorgeir Thorgeirson przeciwko Islandii, skarga 13778/88, wyr. z 25 czerwca 1992 r., Series A. 239, par. 64). Nie waham się stwierdzić, że w takim przypadku trybunał przestaje być tradycyjnym sądem międzynarodowym, przekształcając się w sąd czwartej instancji.

Po trzecie, krytyczna wypowiedź znalazła się w publikacji prasowej, a media pełnią funkcję „publicznego kontrolera” (public watchdog, chien de garde) (Wskazanie na kontrolną funkcję mediów pochodzi z wy-roku Sunday Times przeciwko Wielkiej Brytanii (nr 1), skarga nr 6538/74, wyr. z 26 kwietnia 1979 r. (skład plenarny), Series A. 30, par. 65). Media mogą przy tym posłużyć się znaczną w praktyce dozą prowokacji i przesady (Prager i Oberschlick przeciwko Austrii, skarga 15974/90, wyr. z 26 kwietnia 1995 r., Series A. 313, par. 38).

Po czwarte, zakwestionowane w stosunku do prasy słowa pochodziły od innej osoby i znalazły się w przeprowadzonym z nią wywiadzie. Tylko niezwykle przekonujące racje mogą wtedy usprawiedliwiać ingerencję (Jersild przeciwko Danii, skarga 15890/89, wyr. z 23 września 1994 r. (Wielka Izba), Series A. 298, par. 35).

Po piąte, wypowiedź miała ocenny charakter (opinia, sąd wartościujący), a więc nie może podlegać udowodnieniu. W takim przypadku dla krytyki musi istnieć dostateczna podstawa faktyczna (Prager i Oberschlick przeciwko Austrii, par. 37). Chociaż słowo „dostateczna” użyte przez trybunał mogłoby sugerować potrzebę mocniejszego, kwalifikowanego oparcia w faktach, w rzeczywistości wymóg ten był rozumiany jako słabe związanie krytyki i powodujących ją okoliczności (Feldek przeciwko Słowacji, Skarga 29032/95, wyrok z 12 lipca 2001 r., ECHR 2001VIII).

Ale w wyroku w sprawie Kulisia jest też pewne ważne rozwinięcie europejskiego standardu. Pochodząca z wyroku Lingens przeciwko Austrii kluczowa teza o nieuniknionym i świadomym wystawianiu się przez polityka na kontrolę oraz krytykę mówi, że dotyczy to każdego działania i słowa.

Maksymalistyczne odczytanie tego sformułowania mogło prowadzić do przekonania, że polityk musi się także godzić na kontrolę i „przejrzystość” jego życia prywatnego. Standard strasburski byłby wówczas podobny do amerykańskiego, gdzie zakłada się, że polityk zwłaszcza zabiegający o poparcie wyborców musi być im w pełni znany. Stąd amerykańskie „prześwietlanie” polityków, badanie ich życia prywatnego, w tym intymnego, ujawnianie raportów o stanie zdrowia (Zob. np. D. R. Pember, Mass Media Law, Bo-ston 2000, rozdz. 8).

W sprawie Tammer przeciwko Estonii (Skarga 41205/98, wyr. z 6 lutego 2001 r., ECHR 2001-I) trybunał nie potwierdził „amerykanizacji” konwencyjnego standardu. Stwier-dził, że polityk cieszy się co do zasady ochroną życia prywatnego i rodzinnego, chyba że ten aspekt życia polityka wywiera wpływ na sprawy publiczne w czasie, gdy dochodzi do publikacji. Jedynie wtedy publikacja ujawniająca lub komentująca prywatne zdarzenia służy interesowi publicznemu (par. 68). Ochrona prawa do prywatności została następnie wzmocniona w innych orzeczeniach. W konsekwencji trybunał zdaje się osłabiać tezy ze swego wcześniejszego orzecznictwa, które zdawały się kłaść nacisk na swobodę wypowiedzi.

Gdy dochodzi do konfrontacji prawa do prywatności i wolności słowa strasburscy sędziowie są obecni skłonni postrzegać konflikt w kategoriach potrzeby budowania adekwatnej równowagi, a nie tradycyjnej optyki, która swobodę wypowiedzi uznaje za zasadę, a prywatność (i różne jej realizacje, w tym ochronę dobrego imienia) traktuje jako wyjątek wymagający ścisłej i wąskiej interpretacji (Sunday Times przeciwko Wielkiej Brytanii (nr 1), par. 66). Tę zmianę spojrzenia łączy się z wyrokiem Von Hannover przeciwko Niemcom (Skarga 59320/00, wyr. z 24 czerwca 2004 r, ECHR 2004-VI).

Formacyjne znaczenie wyroku w sprawie Kubisia polega na tym, że wpisuje się on w nieukształtowane jeszcze orzecznictwo dotyczące styku art. 8 i 10 konwencji. Przypadek Von Hannover był szczególny, bo aczkolwiek dotyczył osoby publicznej (księżniczka Karolina z Monako), to w grę wchodziły „podglądarskie” zdjęcia paparazzich, które nie zawierały ważnej publicznej komponenty. Wywiad w „Angorze” dotyczył natomiast polityka i jego postępowania w reakcji na rodzinny kryzys.

Kluczowy w tym kontekście jest par. 48 wyroku. Napisano w nim, że „gdy zasadniczo zagadnienia związane z relacjami między rodzicami i dziećmi należą do sfery życia prywatnego i rodzinnego, sposób w jaki ten polityk (Kern ICK) załatwiał swoje rodzinne sprawy (handled his family circumstances), nadawały przy-padkowi publiczne znaczenie”. Ten fragment wyroku nie odnosi się przy tym do „mediatyzacji sprawy Moniki”, czyli publicznego apelu marszałka, bo ów wątek zostaje dodany później, jedynie wzmacniając racje, które rozstrzygnęły już wcześniej o zmniejszeniu ochrony prywatnego życia polityka.

Główną i decydującą okolicznością była zatem reakcja polityka na rodzinny problem, która in casu polegała na użyciu prokuratury i opierała się sugestii, że doszło do porwania córki. Skoro jednak trybunał nie powiązał wprost wskazanego uzasadnienia z rodzącym wątpliwości wykorzystaniem prokuratury (jest wszakże w wyrokach wątek nadużycia władzy, z którego oceną przez sąd apelacyjny trybunał w pełni się zgodził par. 46), zawarta w wyroku formuła reakcji (załatwiania rodzinnych spraw) wydaje się celowo szeroka.

Sędziowie nie powiedzieli przecież, że Kern swoimi działaniami przy użyciu instytucji publicznych prowokował i przyciągał uwagę, co w takich okolicznościach uprawniało do zajęcia się jego życiem rodzinnym. Jeśli zatem reakcję rozumieć szeroko jako każde postępowanie rodzące pytanie o wiarygodność polityka, to omawiany wyrok zawierałby duży potencjał do amerykanizacji strasburskiego standardu. Czy tak się rzeczywiście stanie, o tym zadecydują kolejne werdykty.

Ireneusz Kamiński