Komentarz do dokumentu: Saadi przeciwko Włochom (Orzeczenia)
Autor: Łukasz Górski    Data dodania: 2008-03-26 02:45:30

AUTOREM JEST ŁUKASZ GÓRSKI, student IV roku prawa Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu

laureat II nagrody w I edycji Konkursu "Skomentuj wyrok"

Komentarz do wyroku Europejskiego Trybunału Praw Człowieka z dnia 28 lutego 2008 r. w sprawie Saadi przeciwko Włochom (skarga nr 37201/06)

Wyrok Trybunału w sprawie Saadi przeciwko Włochom wpisuje się w utrwaloną już linię orzeczniczą. Wielokrotnie podkreślano już bowiem absolutny charakter zakazu tortur, ustanowiony przez art. 3 Europejskiej Konwencji Praw Człowieka [Por. np. wyrok w sprawie Soering przeciwko Zjednoczonemu Królestwu]. Również J. Finnis stwierdził, że w Konwencji dostrzec można dwojakiego rodzaju sformułowania [J. Finnis, „Prawo naturalne i uprawnienia naturalne”, Warszawa 2001, s. 238 i 239]. Obok tych przyznających pewne uprawnienia (typu „Każdy ma prawo do…”) występują takie, które określają – w sposób absol]utny – sferę, którą I. Berlin nazwał sferą „wolności negatywnej”. Do tych ostatnich zalicza się art. 3 Konwencji.

Z zarysowanym w orzeczeniu rozumowaniem należy się zgodzić: absolutyzacja zakazu z art. 3 z pewnością stanowiła przesłankę uniemożliwiającą deportację obywatela Tunezji, jeżeli w kraju pochodzenia byłby narażony na traktowanie niezgodne ze standardem Konwencji. Jak już wielokrotnie bowiem stwierdzono, zasada taka wynika implicite z wymienionego artykułu – z ducha i celu Konwencji. Przeciwny wniosek byłby sprzeczny z tak podstawowymi wartościami jak „wspólne dziedzictwo ideałów i tradycji politycznych, poszanowania wolności i rządów prawa”. W wypadku praw absolutnych nie ma miejsca na – postulowane przez interwenienta w niniejszej sprawie – przeprowadzenie ważenia interesów zbiorowości, zagrożonej działalnością jednostki i kwestii ochrony tej właśnie jednostki. Powyższe stwierdzenie zawiera jednak pewną myśl, którą – jak sądzę – należałoby rozwinąć.


J. Finnis stwierdził, że prawa człowieka „mogą z pewnością być zagrożone przez takie użycie języka praw, które w dobrej czy złej wierze przedwcześnie nadaje ostateczny bądź absolutny status takiemu czy innemu prawu człowieka” [J. Finis, s. 247]. W przedmiotowej sprawie zadaniem Trybunału nie było tylko orzeczenie o kwestii prawa przyrodzonego pewnej konkretnej jednostce. Musiał rozważyć kwestię prymatu interesu bądź to zbiorowości, bądź jednostkowego. W tym pierwszym wypadku podkreślenia wymaga pozytywny obowiązek państwa zapewnienia jego obywatelom bezpieczeństwa. Należy rozważyć, do jakich środków władne jest uciec się, by uczynić mu zadość. W samym orzecznictwie Trybunału zdarzyło się, że w sprawach dotyczących legalności podsłuchu telefonicznego, Trybunał wskazywał, że ingerencja w sferę prywatności obywateli stanowić może ograniczenie demokracji; jednocześnie jednak stwierdzał, że ograniczenie to należy widzieć w kontekście wymienionego wyżej pozytywnego obowiązku oraz kwestii rozwijającego się w Europie terroryzmu [W. Pływaczewski, „Ochrona człowieka w świetle prawa RP”, Olsztyn 2002, s. 49].


Chciałbym, aby powyższe uwagi stanowiły pewne tło, w którym można by rozpatrzyć, czy twierdzenie J. Finnisa jest zasadne w okolicznościach zakazu z art. 3. W sytuacji zagrożenia bezpieczeństwa pokusę stanowi „łatwa” droga. Tak było również w przedmiotowej sprawie. Oskarżenie o terroryzm zdaje się rodzić społeczne przyzwolenie na stosowanie metod pod względem aksjologicznym wątpliwych. Tym bardziej, że po jednej stronie staje bezpieczeństwo zbiorowości, a więc wchodzących w jej skład jednostek, po drugiej – jedynie pojedynczego oskarżonego. Wydaje się jednak, że rozwiązanie przyjęte przez Trybunał jest prawidłowe, i to zarówno ujmowane in abstracto, jak i in concreto.


W rozpatrywanym wypadku nie ulega wątpliwości, że państwo dysponowało innymi, skutecznymi metodami służącymi zapewnieniu bezpieczeństwa. Wyrok włoskiego sądu, który nie podzielił stanowiska prokuratury, co do niebezpieczeństwa, jakie stanowił N. Saadi również zdaje się to potwierdzać. Zresztą przecież w stosunku do własnych obywateli naruszających porządek państwa nie dysponują możliwością deportacji, a są w stanie mimo to utrzymać ład społeczny. Orzeczenie Trybunału bez wątpienia opiera się również na solidnych podstawach aksjologicznych. Prawa skodyfikowane w Konwencji stanowią swego rodzaju podstawę, czynnik spajający Europę [tak też M. Yilmaz, „Europa niosła wojnę”, Gazeta Wyborcza z 2 lutego 2008 r.]. Są powszechnie uznanym elementem ładu demokratycznego. Zanegowanie absolutnego charakteru art. 3 znacznie osłabiłoby standard konwencyjny i stanowiłoby odwrót od uznanych już za pewne wartości. Tym samym zgoda taka, uwarunkowana ważeniem interesów zbiorowości i jednostki stanowiłaby niebezpieczny precedens i swego rodzaju wyraz realizacji celów tych, którzy przeciwko temu porządkowi walczą. Jest to sytuacja niedopuszczalna, gdy toczą się debaty na temat integracji podzielonych przez granice kulturowe społeczeństw Zachodu. W Stanach Zjednoczonych – jak się okazuje dość skutecznym – czynnikiem jednoczącym jest „American dream”. Czy źródłem porozumienia na gruncie europejskim nie mogłyby być prawa człowieka jako część powszechnego konsensusu nazywanego przez M. Yilmaza „świeckim humanizmem”?


Za sukces należy tedy uznać, że system europejskiej ochrony praw człowieka pozwolił na dochodzenie ich nawet w wypadku tych, których działania wskazywać mogły na brak akceptacji zastanego porządku. Wyrok w niniejszej sprawie można więc chyba uznać za sui generis wyraz konwergencji pojęć europejskich do izolowanych dotąd grup społecznych. Co więcej, taki przepływ wpłynąć może na mitygowanie konfliktów społecznych, a co za tym idzie pośrednio zrealizować cel zapewnienia bezpieczeństwa wspólnego. Z uwagi na przestawione okoliczności z aprobatą należy odnieść się do rozwiązania wypracowanego przez Trybunał. Rozwiązania w niniejszej sprawie tylko utrwalonego, a wywodzącego się takich spraw jak przytaczana sprawa Soering, czy sprawa Chahal przeciwko Zjednoczonemu Królestwu.

Łukasz Górski