Komentarz do dokumentu: Autoryzacja wypowiedzi (Orzeczenia)
Autor: dr Ireneusz C. Kamiński    Data dodania: 2009-02-11 22:02:03

I. Fakty

Wyrok był następstwem skargi konstytucyjnej wniesionej przez Jerzego Wizerkraniuka, redaktora naczelnego „Gazety Kościańskiej”. Dziennikarz został wcześniej uznany za winnego opublikowania bez autoryzacji wywiadu z posłem SLD Tadeuszem Mylerem. Taka publikacja stanowiła naruszenie art. 49 w związku z art. 14 ust. 1 i 2 ustawy - prawo prasowe.[1]

Sąd Rejonowy w Poznaniu warunkowo umorzył postępowanie karne na rok i zobowiązał Wizerkraniuka do zapłaty 1000 złotych na cel społeczny. Orzeczenie podtrzymano w apelacji.

Skarżący zarzucał, że użyte przepisy prawa prasowego są niezgodne z następującymi postanowieniami Konstytucji RP:
- art. 14 (wolność prasy i innych środków społecznego przekazu),
- art. 54 ust. 1 (swoboda wypowiedzi) i
- art. 31 ust. 3 (przesłanki ingerencji w konstytucyjne wolności).

Argumentowano, że reguły penalizujące niedokonanie autoryzacji nie spełniają wymogu, by ingerencja była konieczna. Wskazywano przy tym, że uzależnienie publikacji od autoryzacji czyni z autoryzacji „szczególną formę cenzury”. Prawu prasowemu brakuje też konsekwencji, bo zabrania wiernego publikowania wypowiedzi rozmówcy, ale zezwala na jej opisowe omówienie.

Podczas postępowania przed Trybunałem Konstytucyjnym (dalej: TK) o stwierdzenie sprzeczności z Konstytucją przepisów prawa prasowego wnioskowali zgodnie Rzecznik Praw Obywatelskich, Prokurator Generalny i Marszałek Sejmu.


II. Wyrok Trybunału Konstytucyjnego


W bardzo lakonicznym orzeczeniu TK uznał, że zaskarżone przepisy nie są sprzeczne z Konstytucją. Na wstępie uznano, że wzorcem konstytucyjnej ochrony będzie art. 54 ust. 1 w związku z art. 31 ust. 3, bo art. 14, który mówi o gwarancjach prasy i innych mediów, nie jest źródłem prawa podmiotowego i nie może stanowić samoistnego wzorca kontroli.

Podczas badania proporcjonalności zakwestionowanych przepisów TK podkreślił znaczenie konstytucyjnie chronionego prawa do prywatności, które należy do tzw. praw niedorogowalnych (nie może być ograniczane w stanie wyjątkowym i wojennym). Możliwość ograniczeń istnieje natomiast w odniesieniu do swobody wypowiedzi.

Przepisy o autoryzacji nie unicestwiają równocześnie „rdzenia” wolności słowa, bo wypowiedź pochodząca z wywiadu może być - w przypadku nieuzyskania przez dziennikarza zgody na jej upublicznianie - rozpowszechniona w formie opisowej (omówienia).

Poza ochroną prywatności wymóg autoryzacji ma też na celu obronę wartości publicznych, takich jak zagwarantowanie rzetelnego i prawdziwego przekazu dziennikarskiego.

Wątpliwości TK nie wzbudziło wreszcie użycie prawa karnego do sankcjonowania przypadków, gdy przy braku autoryzacji dochodzi do publikacji.

Wyrok pięcioosobowego składu TK zapadł przy jednym głosie odrębnym sędziego Andrzeja Rzeplińskiego.


III. Komentarz


Wyrok wydany przez TK oceniam z kilku powodów bardzo krytycznie. Po pierwsze, TK nie uwzględnił szczególnej roli prasy (środków przekazu) jako „publicznego kontrolera” (public watchdog, chien de garde). Takie określenie funkcji mediów ma niezwykle poważne konsekwencje w orzecznictwie Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu (dalej: ETPCz).[2]

Dziennikarska wypowiedź, która stanowi element debaty politycznej lub debaty dotyczącej spraw mających publiczne znaczenie, traktowana jest jako najsilniej związana z demokratycznym społeczeństwem. W konsekwencji każde ograniczenie dokonywane przez władze krajowe musi negatywnie wpływać na gotowość mediów do udziału w publicznej dyskusji.[3] ETPCz poddaje więc zawsze taką ingerencję drobiazgowej i rygorystycznej kontroli, pozostawiając krajowym instytucjom niewielki margines swobody ocen.[4]

Konstytucja RP wyróżnia wolność prasy i innych środków społecznego przekazu (art. 14) jako szczególny aspekt wolności słowa (art. 54 ust. 1). Co więcej, art. 14 znalazł się już w rozdziale I ustawy zasadniczej, określającym zasady ustrojowe polskiego porządku konstytucyjnego.

Można było zatem oczekiwać, że systemowe odczytanie Konstytucji (należyte uwzględnienie zasad jako kluczowego elementu wykładni) prowadzić będzie do analogicznego podejścia jak to wypracowane przez ETPCz. Tymczasem TK oznajmił w wyroku, że art. 14 nie może stanowić „samodzielnego wzorca kontroli, gdyż skarżący nie wykazał wynikającego z niego prawa podmiotowego”.[5] W tej części postępowanie zostało więc umorzone ze względu na niedopuszczalność orzekania.

Nie zgadzam się - podobnie jak sędzia Andrzej Rzepliński (punkt III zdania odrębnego) - z takim poglądem. Uważam, że relacja art. 54 ust. 1 i art. 14 Konstytucji winna być rekonstruowana w odmienny sposób niż dokonany przez TK. Artykuł 14 nie może być ograniczony do nakazu respektowania autonomicznego charakteru sfery związanej z działalnością środków przekazu (z więc do prawa z znaczeniu przedmiotowym) oraz obowiązku państwa do podjęcia pozytywnych działań, gdy wolność mediów jest zagrożona (np. w następstwie koncentracji własności na rynku mediów), lecz w powiązaniu z art. 54 ust. 1 winien posłużyć do rekonstrukcji (dekodowania) normy określającej zakres swobody wypowiedzi posiadanej przez środki przekazu (ich prawa podmiotowego).

Inaczej mówiąc, art. 14 Konstytucji winien prowadzić do wzmocnienia ochrony wypowiedzi mediów, skutkując rozwiązaniem tożsamym z tym, które zostało wypracowane w orzecznictwie ETPCz.

Podejście (wykładnia) zastosowane w wyroku dotyczącym autoryzacji kontrastuje zresztą i ze spojrzeniem użytym ze wcześniejszym wyroku TK z 12 maja 2008 r. dotyczącym konstytucyjności art. 213 § 2 k.k.[6] Wtedy sędziowie TK uznali, że art. 14 Konstytucji nie tylko współkształtuje łącznie z art. 54 ust. 1 wzorzec konstytucyjnej kontroli, ale i „wykracza poza jego (art. 54 ust. 1 - ICK) sens normatywny” (pkt III. 3.3). Przepis art. 14 Konstytucji stanowi zatem, mówiąc nieco kolokwialnie, „wartość dodatkową”, którą trzeba uwzględnić przy badaniu konstytucyjności kwestionowanego ustawodawstwa.

Po drugie, zastrzeżenia budzi sposób, w jaki TK konstruuje równowagę dwóch konstytucyjnie chronionych praw, jakie znalazły się w konflikcie, a więc swobody wypowiedzi (art. 54 ust. 1) i ochrony prywatności, której elementem jest ochrona czci i dobrego imienia (art. 47). W kontekście skargi konstytucyjnej dotyczącej autoryzacji TK rozważał konflikt wolności słowa, przede wszystkim dziennikarza do przekazania innym osobom treści uzyskanej wypowiedzi (ale i prawo opinii publicznej do uzyskania tego przekazu), a z drugiej prawa podmiotu udzielającego wypowiedzi do przedstawienia innym swojej osoby w sposób dla siebie korzystny lub przez siebie akceptowany.

Opierając się na niederogowalnym, a więc niepodlegającym ograniczeniom w stanie wojennym i wyjątkowym charakterze praw zapisanych w art. 47, podczas gdy jest to możliwe w odniesieniu do swobody wypowiedzi (art. 233 ust. 1 Konstytucji), TK kładzie akcent na ochronę prywatności. Takiego podejścia nie waham się nazwać fetyszyzacją art. 47.

Prawo do prywatności podlega przecież również wielu ograniczeniom, by wskazać przykładowo gromadzenie danych osobowych. Także w kontekście działalności środków przekazu możliwe staje się w kontekście dyskusji politycznej i związanej z zagadnieniami o ogólnym znaczeniu ujawnianie szeregu informacji związanych z prywatnością, bądź dotykających czci i dobrego imienia szeregu osób.

Dyspozycję art. 233 ust. 1 Konstytucję należy rozumieć jako zakaz wprowadzania w sytuacjach nadzwyczajnych nowych, szczególnych ograniczeń w stosunku do tych, które są dozwolone w „normalnej” sytuacji. Dodatkowe obostrzenia byłyby natomiast możliwe w odniesieniu do praw niewymienionych w art. 233 ust. 1.

Ponownie perspektywa przyjęta przez TK pozostaje w sprzeczności z orzecznictwem ETPCz. Ten ostatni konsekwentnie podkreślał, że gdy w grę wchodzi debaty polityczna i wokół ważnych kwestii publicznych, swoboda wypowiedzi (gwarantowana na mocy ustępu 1 art. 10 Konwencji) jest zasadą, a każde ograniczenie (dozwolone w ustępie 2 art. 10) to wyjątek, który wymaga precyzyjnego i przekonującego uzasadnienia.[7]

Prywatność traktowana była przy tym jako „prawo innej osoby”, a więc jedno z dóbr usprawiedliwiających ingerencję. Dopiero w nowszym orzecznictwie EPTCz konflikt swobody wypowiedzi i prywatności traktowany jest w kategoriach równowagi dwóch konwencyjnych praw (art. 10 i 8).[8] Nie zmienia to jednak faktu, że ważność zachowują tezy o szczególnej randze i ochronie wypowiedzi w kontekście debaty politycznej i związanej z ważnymi zagadnieniami publicznymi.

Wskażę tylko kilka konsekwencji strasburskiego podejścia. Trybunał uznał, że doszło do naruszenia swobody wypowiedzi, gdy krajowe sądy wymierzyły niewielkie sankcje za użycie podczas krytyki „mocnych”, a nawet obraźliwych słów, takich jak „idiota”.[9] Nie zgodzono się z sądowym zakazem publikowania zdjęć (wizerunku) polityków oraz osób powodujących swoim postępowaniem powstanie wokół nich publicznego zainteresowania.[10] Nie zaakceptowano ingerencji, gdy wypowiedź dotyczyła reakcji polityka na konflikt powstały między nim a dorastającą córką.[11]

W spojrzeniu przyjętym przez TK prywatność, część i dobre imię traktowane są priorytetowo, niezależnie od tego, czy ochrona tych dóbr, zapewniana przez instytucję autoryzacji, ma miejsce w odniesieniu do polityków, funkcjonariuszy publicznych, osób publicznych lub osób prywatnych. Pomijana jest także okoliczność, że politycy i funkcjonariusze publiczni mają z racji na pełnioną rolę bądź funkcję wręcz obowiązek udzielania informacji (zwraca na to też uwagę w zdaniu odrębnym sędzia Rzepliński, pkt I.8).

Poza wskazanymi wcześniej dwoma „błędami perspektywy” instytucja autoryzacji i związane z nią konsekwencje rodzą kolejne wątpliwości w świetle strasburskiego orzecznictwa.

Trzeci już w kolejności zarzut wiąże się z faktem, że przepisy o autoryzacji nie określają terminu na jej dokonanie. Publikacja nie tylko zostaje uzależniona od zgody osoby, która wcześniej zgodziła się na rozmowę z dziennikarzem, ale dzieje się tak bezterminowo. Ustawa prawo prasowe nie zawiera wymogu, by do autoryzacji doszło w pewnym określonym bądź „rozsądnym” czasie, po którego upływie brak autoryzacji oznaczałby domniemaną zgodę na publikację. Autoryzacja stanowi bezwzględny warunek publikacji, jeśli została zastrzeżona przez zainteresowanego. W konsekwencji wymóg autoryzacji rodzi skutek tożsamy z zezwoleniem na publikację, zwanym potocznie cenzurą.[12]

ETPCz akcentował w swoim orzecznictwie zagrożenia wynikające z istnienia tzw. uprzednich ograniczeń (prior restraints, restrictions préalables), a więc m.in. zezwoleń lub innych wymogów formalnych warunkujących rozpowszechnianie wypowiedzi prasowej (mediów). Strasbursy sędziowie wskazali na niezwykle poważne i groźne konsekwencje takich środków, zwłaszcza gdy dotykają one materiał związany z aktualnymi wydarzeniami. Taki materiał jest bowiem „zanikającym dobrem” (perishable commodity, bien périssable), które traci wartość z upływem czasu.[13]

Dlatego konieczne jest wprowadzenie do krajowego prawa precyzyjnych reguł, które zagwarantowałyby szybkie podejmowanie decyzji, od których uzależniona jest publikacja, oraz zapobiegłyby nadużywaniu uprawnienia. Chociaż strasburskie orzecznictwo dotyczyło przypadków, gdy prewencyjne środki pochodziły od instytucji państwa, wskazane standardy mają odpowiednie zastosowanie i do sytuacji, gdy krajowe ustawodawstwo wprowadza instytucję prawną, która wyposaża podmioty prywatne w uprawnienie warunkujące publikację (lub jej treść).

Po czwarte, istnienie wymogu autoryzacji skutkuje nierównym traktowaniem poszczególnych rodzajów środków przekazu. W praktyce ma on zastosowanie jedynie do mediów drukowanych. W przypadku mediów elektronicznych, które ograniczają się często do przekazania niewielkiego fragmentu dłuższej z zasady wypowiedzi, „obróbka wypowiedzi” stanowi naturalną technikę edytorską.

Gdyby nakaz dotyczący autoryzacji miał zostać zastosowany do mediów elektronicznych, autoryzacja musiałaby polegać na udziale osoby udzielającej wypowiedzi w jej montażu, a formułowane zastrzeżenia musiałyby prowadzić do ciągłego dogrywania fragmentów rozmowy, by finalny produkt ostatecznie usatysfakcjonował rozmówcę. Egzekwowanie uprawnienia do autoryzacji musiałoby ponadto sparaliżować przeprowadzanie wywiadów na żywo.

Osoba udzielająca wypowiedzi (wywiadu) dla radia bądź telewizji ma w praktyce następujący wybór: odmówić wypowiedzi lub zgodzić się na nią, rezygnując z autoryzacji. Różnica praktyki musi oznaczać, że ta sama wypowiedź udzielana mediom drukowanym i elektronicznym w pierwszym przypadku stanie się przedmiotem autoryzacji (jeśli zażąda tego rozmówca), a w innym już nie.

Po piąte, orzecznictwo ETPCz akcentuje znaczenie wywiadu jako tej techniki dziennikarskiej, która najpełniej przedstawia rozmówcę i daje najlepszy wgląd w jego poglądy. Ingerencję muszą więc uzasadniać szczególnie przekonujące racje.[14] Chociaż takie tezy ETPCz sformułował w kontekście sankcji wymierzonych dziennikarzowi za rozpowszechnianie wypowiedzi innej osoby, nie widzę podstaw, by identycznym standardem nie posłużyć się w odniesieniu do sytuacji, gdy rozpowszechnianie własnej wypowiedzi kwestionuje jej autor.

Po szóste, uwagę ETPCz musi zwrócić brak w innych państwach instytucji stanowiącej odpowiednik autoryzacji w polskim prawie. W niedawno wydanej monografii Joanny Taczkowskiej o autoryzacji wypowiedzi autorka, gdy stara się zidentyfikować ewentualne podobieństwa, musi odejść od wąskiego rozumienia autoryzacji określonego przez specyficzne polskie rozwiązanie prawne. W porównawczej części pracy musiało więc zostać użyte szerokie pojęcie autoryzacji, obejmujące jednak zbiór wielu instytucji, takich jak zezwolenie na wydawanie tytułu (działalność nadawczą), lub związanych w ogóle z uprawnieniem do publikowania informacji o pewnych aspektach ludzkiego życia.[15]

Argument „z wyjątkowości” krajowego rozwiązania nie rozstrzyga oczywiście samodzielnie o sprzeczności ingerencji z Konwencją, ale łącznie z innymi racjami może wskazywać na „niekonwencyjność” krajowego prawa. Rangę omawianego argumentu może przy tym wzmacniać to, że autoryzacja znalazła się w polskim prawie w roku 1984 r., czyli w okresie poprzedniego, autorytarnego systemu politycznego.

Jak słusznie wskazuje w zdaniu odrębnym sędzia Rzepliński, głównym celem wprowadzenia autoryzacji do polskiego porządku prawnego było stworzenie dodatkowego zabezpieczenia, by do opinii publicznej nie przedostała się informacja udzielona przez funkcjonariusza politycznego lub państwowego, która mogła zaszkodzić interesom rządzących (pkt 5).

Po siódme, ETPCz nie pominąłby pewnej „logicznej ułomności” polskiego prawa prasowego. Nie pozwala ono na publikację nieautoryzowanej wypowiedzi innej osoby, ale zezwala na omówienie tej wypowiedzi w sposób opisowy. Tej okoliczności TK nadał olbrzymie znaczenie uznając, że nie dochodzi do całkowitego powstrzymania wypowiedzi, a tym samym do niekonstytucyjnego naruszenia istoty wolności wypowiedzi przez przepisy dotyczące autoryzacji (pkt III 2.2).

W opinii TK nakaz autoryzacji ma służyć - poza ochroną dóbr jednostki - także obronie interesów publicznych: do uzyskania przez opinię publiczną rzetelnej i prawdziwej informacji. Pominę w moich rozważaniach problem, czy zawsze autoryzowanie i „poprawianie” wypowiedzi przez jej autora faktycznie jest motywowane spolegliwością wobec publicznej wagi rzetelności i prawdziwości przekazu. Skupię się na innej wątpliwości. Opisowe zreferowanie wypowiedzi (dozwolone na mocy prawa) idzie dalej niż wierny przekaz wypowiedzi (co jest jednak zabronione). „Prawdziwość” i „rzetelność” opisu jest mniejsza niż dokładnej relacji. Wnioskowanie TK pozostaje w sprzeczności z klasycznym prawniczym argumentem, iż jeśli jest się uprawnionym „do czegoś więcej”, czyli opisu, jest się też uprawnionym - na zasadzie wynikania - „do czegoś mniej” (argumentum a maiori ad minus).[16]

Także ETPCz kwestionował jako niezgodne z Konwencją ukaranie dziennikarza, gdy ten był uprawniony do upublicznienia pewnych informacji, ale nie mógł tego uczynić publikując wiernie źródło, w którym ta informacja była zawarta. Tak było przykładowo w sprawie Fressoz i Roire przeciwko Francji (dozwolone ujawnienie wysokości dochodów, ale zakaz publikacji kopii zeznania podatkowego danej osoby).[17]

Po ósme wreszcie, niewywiązanie się z obowiązku autoryzowania wypowiedzi jest zagrożone sankcją karną grzywny lub ograniczenia wolności (art. 49 prawa prasowego). Tymczasem ETPCz konsekwentnie wskazuje w swoim orzecznictwie na poważne i negatywne dla swobody wypowiedzi konsekwencje wynikające z użycia prawa karnego (zmrażający efekt, chilling effect). Zastosowaniu sankcji karnych musi towarzyszyć niezwykle przekonujące uzasadnienie.[18]


IV. Wniosek


Ze względu na wskazane powyżej racje instytucja autoryzacji oraz towarzyszące jej sankcje prawne pozostają w sprzeczności z Konwencją. Dlatego uważam, że powinno dojść do wykreślenia tej instytucji z polskiego prawa. Zachowanie autoryzacji przy równoczesnej zmianie charakteru tej instytucji z karnej na cywilną nie usunie podniesionych wcześniej wad.

W przypadku naruszenia przez dziennikarza interesów prawnych osoby udzielającej wypowiedzi pokrzywdzony ma wystarczające środki obrony swoich praw przewidziane przez ustawę prawo prasowe (sprostowanie i odpowiedź) oraz prawo cywilne (ochrona dóbr osobistych).


dr Ireneusz C. Kamiński


-------------------------------------------------------------

[1] Dz.U. z 1984 r., Nr 5,poz. 24 z późn. zm.

[2] Lingens przeciwko Austrii, skarga 9815/82, wyr. z 8 lipca 1986 r. (skład plenarny), Series A. 103, par. 44. Podstawowe wyroki ETPCz dotyczące swobody wypowiedzi omawiam w moje książce Swoboda wypowiedzi w orzeczeniach Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu, Kraków 2006 (wyd. 3).

[3] Feldek przeciwko Słowacji, skarga 29032/95, orz. z 12 lipca 2001 r., ECHR 2001-VIII, par. 83.

[4] Sürek przeciwko Turcji (nr 1), skarga 26682/95, wyr. z 8 lipca 1999 r. (Wielka Izba), ECHR 1999-IV, par. 61.

[5] Taki pogląd TK wyraził już zresztą wcześniej w wyroku stwierdzającym konstytucyjność art. 212 k.k., który przewiduje karę pozbawienia wolności za zniesławienie (sygn. P 10/06, wyr. z 30 października 2006 r., OTK ZU nr 9A/2006, poz. 128; sentencja opubl. w Dz.U. z 2006 r., Nr 202, poz. 1492).

[6] Sygn. SK 43/05, OTK ZU nr 4A/2008, poz. 57; sentencja opubl. w Dz.U. z 2008 r., Nr 90, poz. 506.

[7] Określając relację ustępu 1 i 2 art. 10 Trybunał oznajmił w wyroku Sunday Times przeciwko Wielkiej Brytanii (nr 1), skarga nr 6538/74, wyr. z 26 kwietnia 1979 r. (skład plenarny), Series A. 30, par. 66, że „Trybunał nie staje wobec potrzeby dokonania wyboru między dwiema zasadami, znajdującymi się w konflikcie, lecz wobec swobody wypowiedzi, poddanej wyjątkom, które należy wąsko interpretować”.

[8] Von Hannover przeciwko Niemcom, skarga 59320/00, wyrok z 24 czerwca 2004 r., ECHR 2004-VI; White przeciwko Szwecji, skarga 42435 /02, wyrok z 19 września 2006 r., niepubl,; Pfeifer przeciwko Austrii, skarga 12556/03, wyrok z 15 listopada 2007 r., zostanie opubl. w ECHR; Armonienė przeciwko Litwie, skarga 36919/02, wyr. z 22 listopada 2008 r.

[9] Oberschlick przeciwko Austrii (nr 2), skarga 20834/92, wyrok z 1 lipca 1997 r., RJD 1997-IV. Zob. także np. Lopes Gomes da Silva przeciwko Portugalii, skarga 37698/97, wyrok z 28 września 2000 r., ECHR 2000-X; Chemodurov przeciwko Rosji, skarga 72683/01, wyrok z 31 lipca 2007 r., niepubl.; Sanocki przeciwko Polsce, skarga 28949/03, wyrok z 17 lipca 2007 r., niepubl.

[10] Np. News Verlag GmbH & CoKG przeciwko Austrii, skarga 31457/96, wyrok z 11 stycznia 2000 r., ECHR 2000-I; Krone Verlag GmbH & CoKG przeciwko Austrii, skarga 34315/96, wyrok z 26 lutego 2002 r., niepubl.; Wirtschafts-Trend Zeitschriften-Verlagsgesellschaft mbH przeciwko Austrii (nr 3), Skargi 66298/01 i 15653/02, wyr. z 12 grudnia 2005 r., niepubl.

[11] Kuliś przeciwko Polsce, skarga 15601/02, wyr. z 18 marca 2008 r.

[12] Także sędzia Rzepliński pisze w zdaniu odrębnym, że „autoryzacja jest (...) cenzurą, która uniemożliwia zapoznanie się z oryginalną wypowiedzią” (pkt 28).

[13] Observer i Guardian przeciwko Wielkiej Brytanii oraz Sunday Times przeciwko Wielkiej Brytanii (nr 2), odpowiednio skargi 13585/88 i 13166/87, wyroki z 26 listopada 1991 r., Series A. 216 i 217, par. 60.

[14] Jersild przeciwko Danii, skarga 15890/89, wyr. z 23 września 1994 r. (Wielka Izba), Series A. 298, par. 35.

[15] Autoryzacja wypowiedzi, Warszawa 2008, rozdz. 1. Zob także E. Nowińska, Wolność wypowiedzi prasowej, Warszawa 2007, s. 114-118.

[16] „Logiczny problem” związany z polską regulacją dotyczącą autoryzacji można zlikwidować w dwojaki sposób: przez wykreślenie autoryzacji z polskiego prawa bądź przez wprowadzenie zakazu opisowego zreferowania wypowiedzi, gdy osoba wypowiadająca się nie dokonała autoryzacji. Oczywiście opowiadam się za pierwszym scenariuszem.

[17] Skarga 29183/95, wyr. z 21 stycznia 1999 r. (Wielka Izba), ECHR 1999-I.

[18] Zob. I.C. Kamiński, Sankcje karne w orzecznictwie ETPCz za nadużycia swobody wypowiedzi, „Europejski Przegląd Sądowy” 2009, nr. 1.